Milczenie o Aleppo to śmierć – rozmowa z o. Ibrahimem z Aleppo

Ojciec Ibrahim Alsabagh, franciszkanin, proboszcz parafii w Aleppo, który w ostatnich dniach przebywał w Polsce promując swoją nową książkę „Tuż przed świtem” w rozmowie z Martą Titaniec, kierownikiem działu zagranicznego Caritas Polska mówi o codzienności życia w zrujnowanym mieście.

Co  zmieniło się w Aleppo od wyzwolenia w grudniu 2016 r.?

22 grudnia 2016 roku w sposób niespodziewany, powiedziałbym nawet, że cudowny – zawarte zostało porozumienie między uzbrojonymi grupami, które otaczały wschodnią część miasta i regularną armią. Dla nas oznaczało to, że możemy świętować Boże Narodzenie w spokoju, bez obaw o nasze bezpieczeństwo. Do tej pory pociski spadały „na nasze głowy”, kościoły, ulice, domy, szpitale i szkoły. Dzisiaj na szczęście pociski już nie spadają, przynajmniej nie w centrum miasta. Niestety wciąż słyszymy, czasem całymi nocami, różne odgłosy wojny na peryferiach Aleppo. Mimo, że jesteśmy wyzwoleni z koszmaru pocisków, wojna wciąż się nie skończyła. Po 22 grudnia wszyscy się uspokoiliśmy. W końcu możemy chodzić po ulicach, rodzice mogą posyłać swoje dzieci do szkół, wierni mogą chodzić do kościoła, ale z drugiej strony warunki życia nie zmieniły się znacząco. Częściowo przywrócono dostęp do wody, wodociągi zaczęły pracować, niektórzy mają już wodę w kranach, ale nadal zupełnie nie ma elektryczności. To oznacza, że wciąż nie da się rozpocząć procesu odbudowy miejsc pracy i tym samym zatrudniania ludzi. Dlatego mamy bardzo wysoki poziom bezrobocia – prawie 85% mieszkańców. Ludzie nie mają pracy i stałych dochodów, dlatego odsetek rodzin cierpiących z powodu biedy przekracza dziś 90%. Wojna skończyła się w centrum miasta, ale jej skutki wciąż są odczuwalne i ciążą na mieszkańcach Aleppo.

Czy boli Was to że nie mówi się już o Aleppo w Polsce i na świecie?

Zawsze jest niebezpieczeństwo, które wzbudza także moje obawy, że kiedy przestanie się mówić o Aleppo, ludzie, którzy wciąż są całkowicie zależni od pomocy humanitarnej zginą. Tak się zdarzyło na przełomie stycznia i lutego. Milczenie o Aleppo to śmierć dla ludzi, którzy tam mieszkają. Oni wciąż potrzebują pomocy humanitarnej, a Kościół jest bardzo obciążony. Co prawda stara się, żeby utrzymać pomoc humanitarną w Syrii, ale nie wiemy, jak długo taka sytuacja się utrzyma. W tej chwili mamy całkowicie zniszczone, sparaliżowane miasto, w którym nie ma gospodarki. Nie ma pracy. Miasto zranione, bo jego społeczność została zdziesiątkowana i wytrącona z równowagi. Co to oznacza? Mamy wielu ludzi starszych, opuszczonych, chorych, samotnych, którzy wymagają opieki. Pozostało niewielu młodych mężczyzn, za to mamy wiele młodych dziewcząt, wiele młodych matek z dziećmi. To jest nasze społeczeństwo – zranione i wytrącone z równowagi. Mamy wiele obaw, ale największą jest to, że przestanie się mówić o Aleppo. To dla Aleppo oznaczałoby koniec.

Jakie są obecnie najważniejsze potrzeby?

Pozwólcie, że powiem o potrzebach przez pryzmat tego, co my robimy, co dziś oferujemy i jak staramy się pomagać. W tym roku, po ustaniu bombardowań, pracujemy poprzez dwa równoległe kanały pomocy. Pierwszy to pomoc humanitarna w sytuacji kryzysowej, a drugi to tak zwane projekty reagowania kryzysowego, czyli pomoc długofalowa, czyli na przykład rozdajemy rodzinom paczki żywnościowe o wartości 45-40 $, finansujemy comiesięczny zakup prądu, bo ludzi nie stać na to, żeby go opłacić. Świadczymy także pomoc w zakresie usług medycznych, bo nie ma u nas ubezpieczenia zdrowotnego, a leki chociaż są dostępne, to ich ceny są bardzo wysokie. Pomagamy także finansować kosztowne operacje chirurgiczne. Ludzie cierpią z wielu powodów, takich jak trauma wojenna. Wielu też odczuwa skutki wojny na swoim zdrowiu. Duże zanieczyszczenie powietrza powoduje  problemy z płucami. Występuje wiele chorób skóry, wiele ataków i nieregularności pracy serca, szczególnie wśród młodych kobiet. Wiele osób, również dzieci ma zaćmy i wymaga operacji chirurgicznej. Wszystko to związane jest z nalotami, jakie dotykały miasto. Wiele osób starszych potrzebuje operacji stawów. Są możliwości, jest bardzo dobry, dobrze wyposażony szpital prowadzony przez siostry św. Józefa, z którym mamy bardzo dobrą relację. Ale to wszystko bardzo dużo kosztuje.

Ile kosztuje operacja?

Koszty operacji serca oscylują między 700-1000$ aż do 4000-4500$. Zależy od typu operacji i zastosowanych narzędzi. Ale wyobraźcie sobie, że są setki, tysiące ludzi, którzy muszą brać leki na cukrzycę, na nadciśnienie czy arytmię serca. Wszystko to jest spowodowane terrorem, jaki przeżyli. Nie bez znaczenia pozostaje także zanieczyszczenie środowiska. Mamy problemy z rakiem, ogromną liczbę przypadków nowych zachorowań.

Od kiedy przyjechałem do Aleppo, straciłem pięciu znajomych mężczyzn, którzy niespodziewanie zachorowali na raka i już odeszli na tamten świat. Wiemy, że to wszystko jest spowodowane pociskami i ogromną ilością środków chemicznych, które wciąż są w powietrzu.

Czy są rodziny wracające do Aleppo teraz, kiedy skończyła się wojna?

Kiedy wiemy, że są rodziny, również z młodzieżą i dziećmi, które zaczynają wracać do Aleppo – to rzeczywiście znak, który daje nam wiele radości. Do mojej wspólnoty, małej wspólnoty łacińskiej, wróciło 18 rodzin. Wróciły rodziny z Wenezueli, z Armenii, jedna rodzina wróciła z Niemiec, jedna z Francji, kilka z Libanu, a reszta z innych miast Syrii, do których uciekły. Wiele rodzin było zmuszonych opuścić miasto Aleppo. Nie chcieli, ale byli zmuszeni z powodu terroru, biedy i strachu. Ale kiedy stało się spokojniej i mamy trochę pokoju, chcą wracać i żyć z godnością we własnych domach.  Jednak prawdziwym powodem tych powrotów jest to, że wszystkie te rodziny słyszały, że Kościół bardzo pomaga powracającym rodzinom. Kiedy tylko rodzina dowiaduje się o tym, co robimy, kontaktuje się z nami i mówią: Słuchajcie, chcemy wrócić, czy możecie nam pomóc trochę uporządkować sytuację? A my odpowiadamy, że oczywiście, że tak. I przyjeżdżają wszyscy razem. Jeśli zastają zniszczony dom, to jeszcze tego samego dnia wysyłamy inżyniera, żeby dokonał weryfikacji i prac zapobiegawczych. Następnego dnia od razu zaczynamy działania pomocowe.  Od 2016 roku odbudowaliśmy prawie 500 domów.